Zdaniem matek, dzieci z hemofilią wymagają szczególnej uwagi, stałej obecności rodzica i wzmożonej ochrony. Bardzo często dzieci nie są posyłane do przedszkoli ze względu na brak odpowiednich placówek, ale też obawy mam, które nie chcą powierzać innej osobie opieki nad dzieckiem.
Zazwyczaj na początku wspólnej drogi dziecko nie wymaga intensywnych działań interwencji medycznych, wtedy przede wszystkim towarzyszymy rodzicom i najczęściej (choćby ze względu na urlop macierzyński) jest to mama. Często poznajemy pacjenta, gdy ma kilka dni, a wypuszczamy spod swojej opieki 18-latka, który jest świadomy swojej choroby i potrafi nad nią panować. Towarzyszymy też rodzicom, których uczymy poszczególnych aspektów choroby, objawów, jakie może powodować hemofilia, jak sobie z tym radzić, jak samodzielnie wykonywać wkłucia u dziecka, by podać mu czynnik krzepnięcia. Potem przekazujemy pałeczkę dziecku i uczymy chłopaków, aby sobie samodzielnie robili iniekcje – dr Elżbieta Latos-Grażyńska
W przypadku małych dzieci – życie matek i rodziny jest w bardzo dużym stopniu zdeterminowane przez chorobę. Matka oprócz opieki, zaangażowania w terapię, musi także zdobywać niezbędne informacje i umiejętności pozwalające funkcjonować z chorobą syna.
- Matki podkreślały stałe poczuciu lęku, konieczności zachowania czujności i wyczulenia na potencjalne zagrożenia.
- Zwykle rezygnują z powrotu do pracy i wycofują się z życia towarzyskiego, całkowicie oddając się opiece nad dzieckiem. Czują się przemęczone i przeciążone.
- W przypadku obecności rodzeństwa pacjenta doświadczają problemów z podziałem uwagi, czasu i zaangażowania pomiędzy dzieci.
- Potrzebują realnego fizycznego wsparcia partnera, bądź innych osób z rodziny, szczególnie w kontekście praktyki podawania czynnika.
Dziecko nie zawsze potrafi zrozumieć, że takie wlewy są dla jego dobra. Gdy przychodzi czas podania leku, denerwuje się, negocjuje zmianę godziny iniekcji, kłóci się z rodzicem. A mama jest w bardzo trudnej sytuacji – widzi, że dziecku dzieje się krzywda, że go boli i jej również robi się przykro – tłumaczy Katarzyna Miller, psychoterapeutka.